Sławomir Kurek Sławomir Kurek
454
BLOG

prapradziadek

Sławomir Kurek Sławomir Kurek Społeczeństwo Obserwuj notkę 4
Jeszcze w późno letni, ale już chłodny ranek w niedzielę 5 września 1890 roku, we wsi Aleksandrów koło Koniecpola w guberni piotrkowskiej, urodziła swe pierwsze dziecko pewna gospodarska córka, na którą Hanna wołano.
Panna Hanna, bo jeszcze dziewczę niezamężne było, miała to zasadniczo to szczęście, że dzięki swym osobistym, już na pierwszy rzut oka widocznym, zaletom nie musiała się imać zajęć w polu i zagrodzie. Panna Hanna służyła jako pokojówka w okolicznym dworze Potockich, którzy jak to wśród ówczesnych możnych bywało, gościli się wzajemnie zapraszając również do siebie na długie miesiące np. kuzynostwo z drugiego końca Księstwa Warszawskiego, albo zaprzyjaźnionego z familią, wieloletniego kontrahenta z niedalekich Prus, gdzie trafiały wyprodukowane w należących do Potockich zakładach, takie dobra jak cukier albo miedź walcowana.

Dziewiąty miesiąc akuratnie minął, gdy tenże właśnie pruski przedsiębiorca opuścił gościnne progi pałacu Potockich.  Był tam od jesieni minionego roku przyglądając  się z zaciekawieniem zamianie buraka w cukier, na którym to zajęciu doczekał Bożego Narodzenia i dopiero na Trzech Króli wrócił do siebie. Gość Potockich był bogatym człowiekiem i w czasie wyjazdu towarzyszyło mu zawsze parę osób osobistej służby, wśród których był jego ulubiony, osobisty lokaj Andreas. Tenże to właśnie młodzieniec przyczynił się do tego, że w ten niedzielny poranek panna Hanna powiła syna, któremu na chrzcie dano imię Michał.

Przed dorastającym Michałem, jak to w zwyczaju wśród ludu polskiego zawsze bywało, nie tylko nie zatajano informacji o jego ojcu, ale nawet przypominano mu o tym fakcie przy każdej dobitnej okazji.
Wiedzę tę otrzymał również w spadku syn Michała, Stefan, który dziwnie się czuł, gdy w 1939 pruscy goście, może jego kuzyni, znów zagościli w pałacu.
Dla dwóch, urodzonych już po wojnie, córek Stefana, Zofii i Stanisławie,  rodzinna opowieść o pradziadku, lokaju Andreasie była już tylko baśnią i nie przyczyniała się do jakichkolwiek działań, a nawet głębszych przemyśleń.

 Najstarszy syn Zofii w czasie rodzinnych spotkań też dowiedział się o pruskim prapradziadku, ale jego ta opowieść zaintrygowała dużo bardziej. Skutkiem zaintrygowania było podjęcie decyzji o nauce języka niemieckiego, aby kiedyś w przyszłości dotrzeć do oryginalnych informacji o przodku i jego czasach. Języka się nauczył, ale póki co nie miał czasu zając się poszukiwaniem śladów przodka. Dobrze poznany język obcy ułatwił znacznie obejmowanie stanowisk w różnych polsko-niemieckich firmach, co z kolei wymusiło rozpoczęcie studiów. Praprawnuczek Andreasa został w rodzinie pierwszym pokoleniem z wyższym wykształceniem. i zajmuje się zawodowo tym, co robił człowiek, któremu Andreas służył.

Zawodowo zajmuję się zarządzaniem firmami sprzedającymi i świadczącymi usługi na rynku polsko-niemieckim. Jestem członkiem partii Nowoczesna, Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej oraz uczę studentów ekologii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo