Wikipedia mówi, że kara, to określona przepisami prawa dolegliwość dla podmiotu prawa będąca sankcją za niepodporządkowanie się normom prawnym.
Zawsze sądziłem, że ludzie praworządni, czyli jak też zawsze sądziłem, większość tzw. cywilizowanego społeczeństwa jest za tym, aby łamiących prawo karać. Ostatnia medialna dyskusja z radarami pokazuje, że karanie łamiących prawo może być powszechnie(?) uznane za czyn niewłaściwy, jeżeli samemu ukaraniu towarzyszy bonus w postaci wzbogacenia się kasy wspólnej.
Powszechne, moim zdaniem jak najbardziej słuszne podejrzenie, że aktywność wymiaru sprawiedliwości może mieć podłoże głównie finansowe ma być zdaniem oponentów karania, argumentem za niesprawdzaniem, czy obywatele się do przepisów drogowych stosują.
Czy was współobywatele pogięło?! Co to jest *** za argument? Jesteśmy w przedszkolu?
Skarb państwa wzbogaca się w efekcie karania nie tylko kierowców. Czy jesteście też za tym, aby wymiar sprawiedliwości również w tych innych przypadkach przymykał oko?
- Daj pan spokój panie Kowalski i nie zgłaszaj pan tego pobicia, bo się jeszcze Tuskowi budżet dopnie i jeszcze nie daj Boże trzecią kadencję zaliczy!
Nie chcecie płacić to jedźcie zgodnie z przepisami, albo zmieńcie prawo, że np. dopiero od dwukrotnego przekroczenia dozwolonej prędkości będzie się występek notować a karą będzie pisemne upomnienie od proboszcza. Jak już chcemy być w przedszkolu to bądźmy konsekwentni.
